Prywatna Podręczna Księga Czarów

Od kilku dni Maya zastanawiała się, co zrobić, aby otrzymać swoją Prywatną Podręczną Księgę Czarów. I niespodziewanie, zaskakując samą siebie, wymyśliła:

- Pójdę do wróżki czwartego szczebla i wybłagam ją o księgę. Będę prosić, klękać, skamleć, płakać, a jak będzie trzeba to nawet... Wezmę się do roboty!?! (Nie, to ostatnie, to na pewno nie. Ta myśl była niechcący. Co ja sobie myślałam.) Dobra pomyślę sobie jeszcze raz.

- Pójdę do wróżki czwartego szczebla i wybłagam ją o księgę. Będę prosić, klękać, skamleć, płakać, a jak będzie trzeba to nawet... wezmę się do roboty... moimi wróżkami siódmego szczebla. (Właśnie tak miała wyglądać ta myśl).


Kolejnego dnia w Instytucie Magii Zwyczajnej i Niezwyczajnej nie mogła zmarnować. Ten dzień miał swój cel i cały został zaplanowany w konkretnym kierunku.
Maya pojawiła się w Instytucie wcześniej niż zwykle. Niewiele wcześniej, ale zawsze.
Weszła do swojej komnaty rozpromieniona. Przywitała się z wróżkami, zdjęła płaszcz, zapytała, co się zadziało i wyleciała z komnaty jak przeciąg. Oczywiście, nie mówiąc nikomu, gdzie się wybiera.

Wbiegła na górę i z pełną gracją stanęła przed drzwiami. Zapukała.
- Proszę wejść – odezwał się głos z komnaty.
Weszła i od progu zaczęła płakać, wzdychać i jęczeć.
Wróżka czwartego szczebla stała przy wielkim oknie. Wyglądała bardzo dostojnie, miała na sobie długą, czarną suknię, a jasne blond włosy upięte miała w kok.
Jej twarz, teraz zmartwiona, zawsze była pogodna i uśmiechnięta.
- Co się stało, słoneczko? - zapytała.
- Bo ja... Jestem taka umartwiona, że marnuję swój czas - odrzekła zapłakana wróżka, pociągając nosem. - Jak jestem w domu, to zamiast pracować, poświęcam czas na błahostki. A przecież mogłabym własnym sumptem wygenerować wiele nowych pomysłów.
- Nic z tego nie rozumiem – powiedziała starsza wróżka. – Jak to marnujesz czas?
- No bo tak... Mogłabym popracować w domu, ale nie mam tam Podręcznej Księgi Czarów, więc zamiast tego siedzę i nic nie robię. Tylko myślę o pracy i o tym, ile mogłabym zrobić, gdybym tylko miała taką Podręczną Księgę - mówiła i chlipała.
- W domu powinnaś odpoczywać, a nie myśleć o pracy - wyjaśniła Klara. - A poza tym, nie mogę ci dać Prywatnej Księgi Czarów, bo taki przywilej należy się wróżkom od piątego szczebla.
- Ale w czym ja jestem gorsza od nich? W niczym. One też nic nie robią. A ja wiele potrafię i wiele się jeszcze mogę nauczyć, gdybym tylko miała taką Księgę. Pokazałabym wszystkim, na co mnie stać. - Maya wytarła nos, pięknie zdobioną chusteczką.
- Nie jesteś w niczym gorsza, tylko...
- Tylko co? - Rozhisteryzowana wróżka wstała z fotela i z niepokojem w głosie dodała. - No co? Pewnie znowu coś na mnie gadali. Że niby nic nie robię. Albo że moje sierście nic nie robią. Na pewno to drugie.
- Sierście?
- Znaczy moje wróżki – szybko się poprawiła.
Na twarzy przełożonej rysowało się zdumienie.
Maya postanowiła nie zasypywać gruszek w popiele. Teraz albo nigdy.
Z impetem padła na kolana. I szurając nimi po podłodze, podpełzła do starszej wróżki by chwycić się jej nóg.
- Błagam, proszę... Co jeszcze mam zrobić? - zapytała z miną zbitego psa.
- Daj spokój, wstań - Klara schyliła się i pomogła jej wstać. - Niech ci będzie, ale mam nadzieję, że ostatni raz widzę tu takie sceny.

Maya poderwała się na równe nogi i rzuciła na szyję wróżki przełożonej.
- Dziękuję. Bardzo dziękuję – całowała ją po rękach. – Wiedziałam, że konkretne argumenty na pewno do ciebie przemówią.

Łzy wyschły tak szybko, jak się pojawiły. Cel został osiągnięty.
A dzień nie poszedł na marne, tak jak wiele innych spędzonych w gabinecie Klary.
Maya była pewna, że ta strategia jeszcze nie raz jej się przyda i przyniesie z góry oczekiwane efekty.

A to, że wybłagała Księgę tylko i wyłącznie do swoich prywatnych celów, miało pozostać jej tajemnicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz