Lista zadań

Każda wróżka z Zespołu Eliksirów i Zaklęć miała obowiązek codziennego wypełniania listy zadań. Czynność ta wymagała od nich niezwykłej wręcz kreatywności oraz pomysłowości, zwłaszcza że oprócz samego zadania, musiały również wpisać jego efekt. A ten nie zawsze był pozytywny. Bo przecież można przez kilka godzin szukać składników do eliksiru i ich, najzwyczajniej w świecie, nie znaleźć. Na przykład zadanie: szukanie składników, efekt: składniki nieznalezione.
Lista zadań musiała być przejrzysta i czytelna. Dlatego też wróżki pisały w niej bardzo starannie. Prawie kaligrafowały, co miało swoje zalety, ale też jedną poważną wadę. Staranne pisanie zabierało im dużo czasu i było traktowane przez wróżki jak zadanie. A jako takie, musiało być wpisane na listę. Bardzo często znajdowała się tam jedna, konkretna czynność, a poniżej kilkanaście zdań o treści: „Kaligrafowanie tego co powyżej” z efektem: „Wykaligrafowano”.
Właśnie z powodu tego typu zapisów Najjaśniejsza była zmuszona czytać listy od dołu.
Gdyż czytanie od góry ograniczało się do przeczytania pierwszego i drugiego zadania, które oczywiście odnosiło się do powyższego. Tym sposobem wróżka często się zapętlała i kilka godzin wodziła wzrokiem między pierwszym a drugim wpisem.
Codzienne prowadzenie listy zadań to genialny pomysł wróżki szóstego szczebla, która dzięki nim chciała mieć całkowitą kontrolę nad tym, co dzieje się w ZEZie. Jednak ogrom informacji tam wpisanych oraz częste zapętlenie się podczas czytania, przytłaczał Mayę i w efekcie zaprzestała ich sprawdzania. Co oczywiście nie oznaczało, że wróżki mogą sobie je darować. Wręcz przeciwnie. Nie dość, że codziennie marnowały czas na wpisywanie do listy tego, czym się aktualnie zajmowały, to na dodatek musiały to wszystko opisać jeszcze raz w raporcie efektywnie wykonanych zadań.
A oprócz tego raz w miesiącu były wzywane przez przełożoną i dokładnie wypytywane o to, co robiły przez ostatnie trzydzieści dni.
Wróżki generowały takie ilości dokumentów, że z czasem zaczęło brakować miejsca na ich przechowywanie. Walały się one dosłownie wszędzie i miały wielką tendencję do zapodziewania się gdzieś. Oczywiście bez najmniejszego uszczerbku dla zespołu oraz jego efektywności.
Maya nie miała odwagi przyznać się do tego, że pomysł z kartami był nietrafiony. Wróżki już nieraz próbowały to jej wyperswadować, ale bezskutecznie. Za każdym razem, zapędzona argumentami w kozi róg, brnęła w niego coraz bardziej i marzyła o tym, aby kiedyś to powiedzenie przestało tyczyć się kóz, a zaczęło jednorożca, bo tam na pewno miałaby jeszcze trochę miejsca do zapędzania się.

2 komentarze:

  1. Lubimy Petera Cincotti. I Michaela Buble. I Stinga. Jesteśmy kulturalnymi obywatelkami. Tyle, że lubimy czasem po prostu wyjąć skalpem i poznęcać nad czyimś opowiadaniem. Jesteś gotowy na to, żebyśmy wyjęły jelita Twojego dziecka i wycisnęły z nich wszystko, bez znieczulenia? Chociaż, pewnie uznamy, że jest tam samo gówno - jak to w jelitach.

    Najlepsze oceny opowiadań (w sieci od stycznia 2006).
    Aha. Reklamacji nie przyjmujemy.

    www.sarkastyczne-wredoty.mylog.pl

    OdpowiedzUsuń