Zasadzka

Wielki ogr siedział zmęczony na kamieniu i zajadał się końskim udem.
Jeszcze kilka godzin temu należało ono do jednego z czterech koni, które ciągnęły karetę z podróżnikami. Ale teraz, podpiekane co rusz nad ogniem, stanowiło idealny posiłek, który miał zregenerować nadwątlone siły.
Zresztą po co martwemu koniowi udo. A gdyby nawet był żywy to nie miałby szansy na wyciągnięcie karety przygniecionej drzewem. Reszta zaprzęgu, również martwa, nie stanowiłaby raczej dodatkowego wsparcia.
Zbir, bez najmniejszych wyrzutów sumienia, odgryzł kolejny kawałek mięsa.
Kilka kroków przed nim, na trawie, leżały kufry, torby oraz nieprzytomna jasnowłosa kobieta, zakneblowana i spętana liną.
Zerkał na nią co chwila i kręcił niezadowolony łbem.
Nie dość, że umordował się strasznie ścinaniem wielkiego drzewa, które zrzucił na przejeżdżającą karetę oraz walką z ochroną zaprzęgu. To jeszcze musiał się uganiać za jedyną pozostałą przy życiu kobietą, która w panice biegała w kółko wrzeszcząc na całą okolicę. A że nie miał w zwyczaju zabijania samic, dlatego zaraz po złapaniu, tylko ją związał. Czynność nie należała do najłatwiejszych, bo jasnowłosa wiła się jak piskorz, drapała, kopała i na dodatek przeraźliwie krzyczała. Z tego co pamięta, to sklęła go do czwartego pokolenia wstecz, używając przy tym słów, których nie spodziewał się po tak filigranowej istocie.
Ogr włożył do paszczy kawałek mięsa. Podniósł skórzany bukłak, upił z niego kilka łyków i wstał. Podszedł do leżącej aby obudzić ją kopniakiem w nogi.
- Niech otworzy oczy, niech się już nie boczy – zrymował stwór.
Maya powoli otworzyła oczy. Gdy tylko zobaczyła nad sobą wielki łeb, zaczęła się szamotać. Próbowała coś tam wykrzykiwać, ale knebel skutecznie tłumił wszelkie słowa.
- Teraz knebel ściągniemy, potem z liną spróbujemy.
Pochylił się nad jasnowłosą i wyciągnął kawałek szmaty z jej ust.
- Ty skurwielu, gnoju, śmierdzielu – zaczęła wrzeszczeć wróżka. - Niech ciebie, twoją matkę, babkę i…
Stwór nie czekał na prababkę. Przycisnął wielką łapę do ust klnącej kobiety.
- Jak będzie gaworzyć, to on jeszcze raz przyłoży. – Podniósł drugą rękę i zwinął ją w wielką pięść.
Jasnowłosa zamknęła oczy, czekała na cios. Na szczęście nie doczekała się. Zamiast tego zabrał łapę z jej ust.
Otworzyła oczy, wzięła głęboki wdech, już miała kontynuować wyzywanie jego rodziny,
ale w tej samej chwili z pięści potwora wysunął się palec wskazujący i pogroził jej. W jednej chwili przez chrapy uleciał cały nagromadzony zapas powietrza.
- Mądra dziewczyna krzyczeć nie zaczyna.
- Masz mnie natychmiast rozwiązać i wypuścić! Wiesz kim ja jestem? Jestem wróżką z Instytutu magii. Znam wiele osób, a jeszcze więcej zna mnie.
- Wróżka co czaruje czy tylko się maluje?
- Jak to maluje? – zapytała poirytowana. - Sugerujesz, że tylko udaję, że jestem wróżką?
Popatrzył na leżącą i pokiwał głową.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć? – powiedziała łamiącym się głosem. – Jesteś tylko głupim trollem.
- Ej mała, chybaś trolla nie widziała – odparł, po czym zaczął uwalniać ją z więzów.
- W dupie mam wszystkie trolle czy inne pokraki – dodała ze łzami w oczach. – Ja jestem najważniejsza. Ja, ja i tylko ja.
Zrzuciła z siebie rozwiązaną linę, usiadła obok ogniska. Rozpłakała się.
- To prawda, nie jestem już wróżką taką jak kiedyś – mówiła chyba bardziej do siebie samej.
- Od czasu, kiedy zabiłam moje algi, ogarnęła mnie wielka pustka. Bez mojej różdżki nic nie potrafię wyczarować. Gdyby nie wróżki z mojego zespołu oraz ich dokonania... Gdyby ktoś się o tym dowiedział... Byłabym skończona.
Stwór drapał się coraz mocniej po głowie. Po jego zamyślonej mordzie widać było, że nic z tego nie rozumie.
- Zrób ze mną co chcesz, już mi wszystko jedno. - Maya nawet nie patrzyła na niego, miała to gdzieś.
- Nic ci nie zrobię, lepiej idź sobie.
- Jak to idź? Gdzie mam iść? – Wytarła nos podartym rękawem.
- Idź do drogi, potem poniosą cię nogi.
- Ale...
Dłoń zbira zwinęła się w pieść, potem wysunął się z niej palec wskazujący i ponownie pogroził.

Wróżka wstała, szybko otrzepała podartą suknię. Poprawiła włosy i ruszyła przed siebie. Po kilku krokach odwróciła się żeby podziękować. Sama nie była pewna czy dziękuję za darowanie życia, czy może za okazję do wyrzucenia z siebie od dawna skrywanej prawdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz